Podnoszenie składek ZUS co roku wywołuje gorące emocje wśród polityków. Tym razem zapowiadany wzrost o 250 zł miesięcznie oburzył przedstawicieli PiS do tego stopnia, że aż poczerwienieli. Hipokryzją ocieka też dyskusja o podwyżce opłaty paliwowej, bo minister Klimczak teraz realizuje dokładnie to, przed czym sam przestrzegał, będąc w opozycji. Te cykliczne awantury pokazują, jak politycy lekceważąco traktują obywateli, a zamiast merytorycznej debaty, serwują im tanie przekazy dnia.
Roczny rytuał podnoszenia składek ZUS
Pod koniec każdego roku, jak w zegarku, rozpoczyna się dyskusja na temat wzrostu składek ZUS dla przedsiębiorców. Stało się już niemal tradycją, że nie ma roku, by tej awantury nie było. W tym roku podwyżka zapowiadana jest na około 250 zł miesięcznie i wywołała falę oburzenia wśród polityków.
Z jednej strony mamy opozycyjne Prawo i Sprawiedliwość, które oskarża aktualnie rządzącą Koalicję Obywatelską o windowanie kosztów prowadzenia działalności. Z drugiej strony Koalicja broni się, że wysokość składek ZUS uzależniona jest od ustawy i mechanizmu wyliczania na podstawie średniej płacy.
Kto odpowiada za podwyżki?
Jak w tej sytuacji stwierdzić, kto ma rację? Wydaje się, że bliżsi prawdy są politycy Koalicji Obywatelskiej. Podstawą naliczania minimalnych składek dla przedsiębiorców jest bowiem średnia krajowa. Im wyższa średnia płaca, tym wyższy próg składek. Zmechanizowany sposób ich wyliczania sprawia, że rząd nie może ich arbitralnie zmieniać.
Co więcej, to właśnie Prawo i Sprawiedliwość przez ostatnie lata forsowało podnoszenie płacy minimalnej, co przełożyło się na wzrost średniej i w konsekwencji na wyższe składki ZUS. Trudno więc traktować oburzenie polityków PiS w pełni poważnie.
Wzrost składek dla przedsiębiorców
Dla samych przedsiębiorców oczywiście abstrakcyjne przepychanki polityczne mają drugorzędne znaczenie. Liczy się realny wzrost kosztów prowadzenia firmy o kilkaset złotych miesięcznie. To spore obciążenie, zwłaszcza że podwyżce składek towarzyszyć będzie wyższa inflacja oraz stopy procentowe, a być może nawet spowolnienie gospodarcze.
Pytanie zatem, czy wzrost obciążeń przełoży się na poprawę ochrony socjalnej dla przedsiębiorców? Czy wyższe składki ZUS zagwarantują im godne świadczenia na starość, w razie choroby czy wypadku? A może pieniądze te zostaną zmarnowane lub rozkradzione? To kwestie kluczowe z punktu widzenia samych płatników.
Wysokość minimalnych składek ZUS w 2023 i 2024 roku | 2023 | 2024 |
Składka emerytalna | 681,94 zł | 931,94 zł |
Składka rentowa | 261,94 zł | 356,16 zł |
Łącznie | 943,88 zł | 1288,10 zł |
Wpływ na przedsiębiorców
Jak wynika z danych, różnica rok do roku sięga prawie 350 zł, co dla wielu mikro-przedsiębiorstw może okazać się sporym kłopotem. Dlatego wraz ze wzrostem obciążeń powinna iść debata nad usprawnieniem systemu ubezpieczeń społecznych i zapewnieniem świadczeniobiorcom realnych korzyści.
W innym przypadku rosnące składki ZUS mogą zniechęcać do zakładania i prowadzenia działalności gospodarczej. A przecież to właśnie sektor MŚP jest kołem zamachowym każdej gospodarki.
Czytaj więcej: Cena gazu zmusza do zamknięcia znaną i cenioną piekarnię
Hipokryzja opozycji ws. podwyżek ZUS
Nie sposób jednak nie zauważyć hipokryzji polityków Prawa i Sprawiedliwości w kwestii corocznej awantury o składki ZUS. Jeszcze rok temu, gdy sami sprawowali władzę, to Koalicja Obywatelska oskarżała rząd Mateusza Morawieckiego o windowanie kosztów ubezpieczeń społecznych.
Teraz role się odwróciły, ale retoryka pozostaje taka sama. Pokazuje to jak instrumentalnie traktowany jest ten temat - zależnie od tego, czy akurat jest się w opozycji, czy u sterów. Takie zagrywki polityczne nie służą jednak ani przedsiębiorcom, ani całej debacie publicznej.
Próba zdyskredytowania przeciwnika
Najwyraźniej dla polityków najważniejsze jest zohydzenie i ośmieszenie aktualnie rządzących. Stąd te żądania obniżek, oskarżenia i alarmistyczna retoryka. To gra na emocjach wyborców, którzy w ferworze walki politycznej zapominają o rzeczowej argumentacji.
Tymczasem kluczowe pytania pozostają bez odpowiedzi. Co zrobić, by system emerytalno-rentowy był bardziej efektywny i sprawiedliwy? Jak ulżyć przedsiębiorcom w ponoszeniu rosnących kosztów? Tego w hurraoptymistycznych przekazach dnia raczej nie usłyszymy.
Minister Klimczak zjada własne słowa
Hipokryzją i populizmem ocieka również dyskusja na temat podwyższenia od przyszłego roku opłaty paliwowej. Jej stawka wzrośnie o 13,2%, co przełoży się na kilka groszy więcej za litr paliwa na stacji.
Formalnie odpowiedzialny za tę decyzję jest minister infrastruktury Dariusz Klimczak z Koalicji Obywatelskiej. Podnosi opłatę, bo tak nakazuje ustawa, według której jej wysokość jest uzależniona od poziomu inflacji.
Nie jest tak, że Donald Tusk usiadł w gabinecie i postanowił: "a, dowalę tym pieprzonym kierowcom".
Problem w tym, że jeszcze jako poseł opozycyjny ten sam Klimczak nawoływał do obniżenia opłaty paliwowej, nie przejmując się żadną ustawą. A swoją hipokryzję próbuje teraz maskować tłumaczeniami o mechanizmie naliczania.
Budżet państwa na cenzurowanym
Co więcej, polityk ten świadomie przemilcza, że cięcie opłat uderzyłoby w finansowanie dróg i kolei. Widać łatwiej jest żądać taniego paliwa, niż tłumaczyć wyborcom konsekwencje takich decyzji.
Tego rodzaju populizm i krótkowzroczność dyskwalifikują Klimczaka jako wiarygodnego rozmówcę w tej sprawie. Jako minister musi teraz realizować dokładnie to, przed czym jeszcze niedawno tak przestrzegał.
Opłata paliwowa rośnie zgodnie z ustawą
Co zatem zrobić z podwyżką opłaty paliwowej? Przede wszystkim trzeba jasno stwierdzić, że jej wysokość zgodna jest z literą prawa. Skoro ustawodawca zdecydował, że mechanizm jest powiązany z inflacją, to tego należy konsekwentnie przestrzegać.
Pozostaje pytanie, czy to słuszne rozwiązanie i czy w dobie szalejących cen paliw nie należałoby go zweryfikować. Być może warto rozważyć zamrożenie stawek lub nawet ich obniżkę i zrekompensowanie ubytków z innych źródeł.
Jakiekolwiek zmiany wymagałyby jednak poważnej debaty i rzetelnej analizy skutków. Na pewno nie propaganda i tania krytyka stylu "zjada własne słowa".
- Ustawa zobowiązuje do podniesienia opłaty paliwowej
- Można rozważyć modyfikację tego mechanizmu
- Potrzebna konstruktywna dyskusja, bez populizmu
Nieracjonalna dyskusja o rosnących opłatach
Jak wynika z powyższych przykładów corocznych awantur o składki ZUS czy opłatę paliwową, politycy wyjątkowo instrumentalnie i emocjonalnie podchodzą do kwestii rosnących danin publicznych.
Wszystko sprowadza się do prostej zasady: kiedy jesteśmy u władzy, to podwyżki są koniecznością, na którą nie mamy wpływu. Kiedy w opozycji – wielkim skandalem, który trzeba potępić.
Oczywiście w tle są wyborcy, których próbuje się kupić obietnicami niższych podatków i opłat. Nikt już nie tłumaczy, skąd wziąć pieniądze na oświatę, służbę zdrowia czy infrastrukturę.
Tymczasem konieczna jest poważna debata, jak usprawnić ściągalność danin, by obywatele widzieli wymierny efekt swoich wpłat. Na razie jednak brak nam do tego politycznej dojrzałości.
Podsumowanie
W moim artykule omówiłem coroczny proceder podnoszenia składek ZUS dla przedsiębiorców. To stały punkt programu, co roku wywołujący falę oburzenia i wzajemnych oskarżeń polityków. Tym razem zapowiadany wzrost o 250 zł miesięcznie sprawił, że przedstawiciele PiS aż poczerwienieli z wściekłości.
Wyjaśniłem, skąd bierze się zmechanizowany sposób wyliczania składek i kto tak naprawdę odpowiada za ich podwyższanie. Pokazałem też realne konsekwencje wyższych danin dla przedsiębiorców oraz ich hipokryzję ze strony polityków PiS.
Drugim omawianym tematem była podwyżka opłaty paliwowej, której broni minister Klimczak, chociaż jeszcze niedawno ją krytykował. Wykazałem jego sprzeczności oraz nieracjonalność całej debaty na temat rosnących opłat.
Mam nadzieję, że mój artykuł rzuci nieco światła na ten permanentny festiwal hipokryzji i absurdu, jakim stała się dyskusja o kolejnych podwyżkach. Być może skłoni też do refleksji samych polityków i wyborców.